czwartek, 2 czerwca 2011

Dzień na mieście

Upał dzisiaj straszny. Ale dzień mamy wolny (no, w miarę), czyli Mężczyzna w domu, więc wykorzystałam niecnie i pojechaliśmy odebrać wreszcie zamówione gadżety do kuchni. Mój wymarzony, urodzinowy nóż szefa, parę innych noży, parę misek do kompletu... takie tam. Na miejscu kupiliśmy jeszcze fajną patelnię (mniejszą, bo nasze dotychczasowe zwyczajnie nie mieszczą się na nowej kuchence obok siebie...), pojemniczek na przyprawy. Ach :)))

Przy okazji pstryknęłam fotkę (jako że tradycyjnie o tej porze słonko wkrada się drobnymi kroczkami do kuchni i strzela smugami światła) naszych nowych młynków - oboje zostaliśmy przez nie zauroczeni od pierwszego wejrzenia ;) W praktyce też są fajne, te elektryczne do nich się nie umywają (no chyba, że ktoś ma stosy bateryjek...).


Robienie zdjęcia nie było takie proste, bo Mężczyzna kupił sobie super noże za jakieś śmieszne pieniądze i cieszył się nimi jak dziecko, wymachiwał, kroił deskę, w końcu sam się skaleczył w palec. Gdy ja ustawiałam młynki w ostatnich promieniach słońca, Mężczyzna pokrzykiwał:

- Kobieto, daj mi plaster!
- Nie mogę, bo mi słońce ucieknie!
- Plaster, kobieto! Chcesz żebym się tu wykrwawił??

Uśmiałam się, uwielbiam tego faceta ;DD W końcu dostał plaster, a i słońce na szczęście chwilę poczekało...

PS.
Na środku patelni była nalepka "CORFLON - non stick". Czy to, że nie mogłam jej odkleić, to dobra reklama, czy zła?...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz