piątek, 2 listopada 2012

Nic mi się nie chce...

Uroki długiego weekendu, nic się nie dzieje, za oknem zimnica... najlepiej mi w kąciku na kanapie. Tylko listopadowe słońce czasem zajrzy w różne zapomniane miejsca. :)


Na szczęście przyszły też zamówione książki - ich opakowanie zrobiło ze mnie prawego obywatela.  :)


czwartek, 1 listopada 2012

niedziela, 28 października 2012

Niedziela pod śniegiem

Niedziela ma jedną zaletę - śniadanie szykuje nam Mężczyzna. Tradycyjna jajecznica :)))  Wpadłam tylko na chwilę i uciekłam, bo jeszcze znalazłby i dla mnie jakieś zajęcie...



A za oknem mokro, śnieg... już się martwię, jaka pogoda będzie w Święto Zmarłych, bo zwyczajowo odwiedzamy z rodzinką wszystkie groby, czyli byłoby kilka godzin chodzenia w taką pluchę, jak za dawnych, niedobrych czasów... Zobaczymy. Może ta odrobina słońca ociepli atmosferę, na pewno przez okno wygląda nie najgorzej. ;)




Tymczasem jedna taka strasznie się cieszy, gdy widzi śnieg! Jej zimno w niczym nie przeszkadza, więc ruszamy na spacer. Trzeba przyznać, że jej radość jest zaraźliwa ;)










sobota, 27 października 2012

Stało się, niestety...

Siła złego na jednego. Deszcz i wiatr nie zrzuciły kasztanka, ale nagłe zimno i śnieg z nim wygrały. Na gałęzi liście jeszcze wiszą (reszta drzewa już dawno pusta), ale jego już tam nie ma... Żegnaj, maleńki...



Za to na parapecie odkryłam niespodziankę :) Czyżby pocieszenie od kasztanka?? 


Słońce zagląda w różne zakamarki

Cóż, podobno od brudu nikt nie umarł... (nie bardzo w to wierzę, więc na wszelki wypadek jednak potem je odkurzyłam ;))) 


środa, 24 października 2012

Pomysł na paprykę

W rodzince "robi się" paprykę marynowaną, uwielbiam ją. Ale teraz papryka wygląda tak pięknie, i ma tak atrakcyjną cenę, że strasznie korciło mnie, żeby coś z niej zrobić... i oczywiście coś oryginalnego. I znalazłam parę bardzo fajnych przepisów :)

Jeden to przepis na dżem z papryki - z kilku różnych zrobiłam swoją modyfikację, wyszła całkiem fajna (po fakcie uważam, że pomidory nie są tak niezbędne jak mi się wydawało - ja akurat mimo wszystko nie jestem aż tak wielką amatorką papryki (jem ją raczej oczami), więc pomidor mi pasuje, ale jeśli ktoś bardzo lubi te cudne, wielkie strąki, to są niepotrzebne.

1 kg czerwonej i żółtej papryki
0,5 kg pomidorów
2 cytryny
250g cukru
kilka goździków
pół łyżeczki cynamonu
troszkę chili, słodka papryka 
4 ząbki czosnku
sól
(w jednym z przepisów widziałam też gałązki świeżego rozmarynu - niestety ja nie miałam, ale chyba warto dodać)

Cytryny sparzyłam, otarłam skórki, wycisnęłam sok. Papryki pokroiłam na mniejsze kawałki (oczywiście bez pestek i białych błonek), pomidory obrałam i razem z papryką zmiksowałam. Potem ok. pół godziny gotowałam z cukrem i solą (nie za dużo) - trzeba gotować bez przykrycia w szerokim garnku z grubym dnem, na małym ogniu, i często mieszać - żeby odparować ale nie przypalić. Potem Wlej sok  z cytryny, smaż dalej, mieszając od czasu do czasu, aż dżem zgęstnieje. Sok cytrynowy dodałam w międzyczasie, a przyprawy aromatyczne i skórkę na sam koniec, gdy już konfitura była dość gęsta.

A potem standardowo - gorący dżem do przelanych wrzątkiem słoików (trzeba pamiętać o pokrywkach!), zamknąć i studzić odwrócone dnem.  :)

Według mnie to bardzo fajny- poza tym ma tę zaletę, że można doprawiać na bieżąco, i od razu mniej więcej wiadomo, co wyjdzie. :)


Drugi przepis, z którego skorzystałam, to papryka marynowana, ale pieczona.

Znalazłam taki, na dodatek apetycznie opisany i obfotografowany... Spróbowałam - i wprawdzie jeszcze muszę dopracować zdejmowanie skórki z papryki (nie posłuchałam autorki i zrobiłam tak jak radziła znajoma, czyli piekłam bez wcześniejszego przekrojenia i wyczyszczenia środka... to był kiepski pomysł! Następnym razem spróbuję piec przygotowane połówki) to papryka wyszła naprawdę smaczna i apetyczna. I jest całkiem prosta - poza tym nieszczęsnym zdejmowaniem skórek  :))

Tu jest przepis - ze strony "TWOJE&MOJE"  - ja odrobinkę go zmodyfikowałam, ale to były poprawki kosmetyczne, pewnie bez nich byłaby równie smaczna. :)



Aaaa, w międzyczasie odcisnęłam nalewkę aroniową - taką oto fantastyczną maszyną ;))) Trochę dodałam do smaku - miodu i cukru waniliowego. I jakimś cudem wyszło mi aż 6 dużych słoików... Przynajmniej będzie się czym podzielić - jeśli wyjdzie, a zapowiada się interesująco. :)



wtorek, 23 października 2012

Wiejskie kontakty

Dzięki działce znaleźliśmy "dojście" do ekologicznego drobiu :)  Na pierwszy rzut poszła kura, kaczkę zamówiliśmy, powinna być w przyszłym tygodniu. Pierwsza zainteresowana już jest - zawsze interesuje się mięsem, ale kurka ekologiczna ją wręcz zafascynowała - zaczęłam się obawiać, czy mogę wyjść bezpiecznie z kuchni!  ;)))


poniedziałek, 22 października 2012

Ta ostatnia niedzielaaaa!

Była wczoraj. I nie wiem jak bardzo ostatnia, ale cieszę się każdym dniem słonecznym. A dzisiaj słońce za oknem a my siedzimy w domu, więc pogrzebałam w fotkach z ubiegłych lat... Trzeba sobie jakoś radzić.  :)








sobota, 20 października 2012

Następnego dnia...

Chyba wszyscy bracia mojego kasztanka pospadali, a mój ulubieniec wisi!
Mimo wiatru, zmieniającej się pogody, raz chłodu raz ciepła, wciąż wisi! Trzyma się pazurami chyba. Tylko pęknięcia jednak coraz większe :(  Ale teraz zaczyna pokazywać, co kryje w sobie - czyżby trojaczki??




Cóż, pora zająć się domem. Dzisiaj na obiad kurczak z "wsim" kabaczkiem. Kilka wyrosło na działce, więc się załapałam :) Przepis jak zwykle prosty i proporcje radzę dobrać do smaku:

2 cebule
50 dag piersi z kurczaka
2 papryki
1 kabaczek
oliwa do smażenia
przyprawy

Cebulę pokroić w półplasterki, podsmażyć, dodać pokrojone w kostkę piersi - mocno obsmażyć (nie doprowadzać do ich gotowania - muszą się wyraźnie smażyć... jak puszczą za dużo soku, lepiej odkręcić trochę mocniej gaz, lu po prostu część zdjąć - ważne, żeby nie pływały w tej wodzie). Gdy się obsmażą, dodać paprykę pokrojoną w kostkę i przyprawy, trochę podlać wodą lub rosołem (ew. bulionem warzywnym). Gdy kurczak zacznie mięknąć wrzucić pokrojony w kostkę kabaczek. Uduszony kabaczek nie jest zbyt piękny, więc pstryknęłam tylko paprykę, bo ta za to jest niezwykle fotogeniczna ;)


Warzywa w październikowym słonku - w tym mój kabaczek (zanim go pokroiłam...). Cudne!




I nasze ekologiczne, działkowe jabłuszka - z tymi wszystkimi "paskudnymi" plamkami, śladami po robakach i ślimakach... Pychota!! Naprawdę :))




Spacerek, może już ostatni złotojesienny w tym roku?












 Zabłąkane - ostatnie, dzikie pieczarki...


Kiedyś zbierałam te grzyby - bardzo smaczne po prostu krótko smażone na masełku, w panierce (oczywiście tylko te białe młodziaki :))


My (pies moczył się w wodzie, chociaż mówiłam, że zimno i nie powinna! a reszta stada stoi na brzegu...)