Nadrabiam zaległości, więc przez chwilę będzie głównie fotograficznie... Jeszcze w domu sporo światła, tego złocistego, popołudniowego oczywiście. W październiku już nie zawita, gdzieś może na obrzeżach uda się je złapać, może zawita na chwilę na parapecie - i tak już do marca. Ale na razie pełnia radości, wciąż gdzieś wpadają przesączone między gałęziami promyki.
Bardzo mnie cieszą - w magnesikach na lodówce:
Na tę ścianę słońce pada tylko w czerwcu, dlatego tak bardzo mnie cieszy :)
Na parapecie oczywiście bywa cały rok, ale z taką mocą tylko teraz:
Przy okazji pstryknęłam pomidorki, o tej porze są fantastyczne, i mój nowy czosnkowy bukiecik. :)
nawet żelazko wygląda interesująco :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz