piątek, 22 lipca 2011

Z nudów...

Dokładniej w ramach wymigiwania się od roboty... pstrykam światło.
A z lenistwa nie ruszam się od stołu.




niedziela, 10 lipca 2011

Mężczyzna gotuje... mężczyzna wygląda...

Od pewnego czasu odchudzamy się. Dumnie to brzmi, zwłaszcza w stosunku do efektów, ale taki jest plan. W ramach tego planu jest m.in. przerzucenie się ze smażonych kotletów na gotowaną wołowinę. I przyznaję, że to akurat poszło bardzo łatwo - wołowinka okazała się bardzo sympatycznym mięskiem, zwłaszcza, że Mężczyźnie spodobało się pichcenie. Przyprawione mięso wrzuca do gara, dodaje warzywa z włoszczyznę, a na wierzch mnóstwo, mnóstwo zieleniny! Po chwili w domu zaczyna pachnieć ziołami, nacią z pietruszki i selera...


W tej wersji może już pięknie nie wygląda :))


Ale na koniec jest wyborne! A jeśli coś zostanie, to dobre nawet na zimno.


A potem można sobie posiedzieć na kanapie i odpocząć.


To tylko łokieć :)


Nałóg pod kontrolą, ale wciąż z nami (czacha dymi od myślenia jak się go pozbyć)...




piątek, 1 lipca 2011

Czerwcowy wypad na działkę

W ramach porządkowania zdjęć i nadrabiania brakującego czasu w postach wrzucę tylko garść fotek z tego wyjazd. Na początku przywitało nas słońce, więc próbując je wyłapać obleciałam ogród - sama przy nim nie robię, ale co sobie popstrykam to moje:





Swoją drogą lipę nam coś zżera, jej liście z bliska wyglądają jak szalony plan urbanisty, który nie lubi zieleni:


Trafiła się nawet czarna porzeczka - nie mam pojęcia dlaczego, ale bardzo ją lubię!


A te dziwolągi to pigwa - nie umiem się przyzwyczaić do jej dziwacznych kształtów:



Polecieliśmy też zaraz oczywiście z psicą na spacer po polach:

Te białe kwiatki jakoś wyjątkowo w tym roku obrodziły, na moich zdjęciach wyglądają niepozornie, ale w rzeczywistości robią niesamowite wrażenie...


Maki jak to maki, jak zwykle niezwykłe:


Toto to nie mam pojęcia co to...


Chabry jak co rok cieszą moje oczy swoim kolorkiem i ogólnym roztrzepaniem:


I jeszcze wypatrzyłam pomnik wierzbie :)


A potem zaczęło padać...


Padało krótko, ale z pola nas przegoniło. To co robić, gdy na dworze pada? można pozachwycać się trochę kolorami flaszek na stole :))


Po deszczu oczywiście kolejny spacer - psisko by nie darowało, być na działce i nie wyspacerować się na zapas? Na szczęście chociaż woda wyglądała jeszcze jak stalowa, ale dość szybko się przejaśniło.




Lady zawsze znajdzie coś fajnego...











Niestety kiepsko mi idzie przesiewanie zdjęć, zawsze jest ich za dużo. Ale popracuję nad tym! Może z czasem się nauczę. :)