środa, 25 lipca 2012

Ilość czy jakość?

Dieta jest taka smętna... Pieczywo chrupkie, jeśli smarowidło to jak najmniej, do tego tyle zakazów, że za żółtym serem niedługo zacznę płakać. Ale walczymy. I w pierwszym tygodniu poszło nam pięknie, ale następne już gorzej, widać organizm połapał się, że coś jest na rzeczy i zaczął skrupulatniej korzystać z tego, co mu dostarczam... Inna sprawa, że urozmaicanie diety chyba jednak ją mocno zwalnia, więc nie wiem, czy nie wrócę do "ziemniaków i pomidorów". Jednak samo liczenie kalorii to za mało, albo liczymy niedokładnie. ;)

Na dodatek kochany Tatuś przez kochanego Wujaszka podrzucił nam parę pętek suchej kiełbasy... o rany, ale to pachnie! Leży i kusi! Po dwóch dniach poddałam się i postanowiłam zdradzić pieczywo chrupkie z pyszną, MALUTKĄ! kanapeczką z kiełbasą... Ach, nawet uwieczniłam ją ku pamięci, czasem sobie na nią popatrzę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz