piątek, 20 lipca 2012

W sieci

Mężczyzna pojechał do klienta, a ja gmeram w sieci w poszukiwaniu przepisów, oczywiście dietetycznych... ze szczególnym uwzględnieniem pomysłów na zioła, bo nakupiliśmy ich mnóstwo, byłoby szkoda zmarnować. I odkryłam greenies - widziałam, ale nie próbowałam do tej pory. 

Chyba więc najwyższy czas spróbować? Założyłam, że Mężczyzna nie będzie zachwycony, więc na wszelki wypadek spróbowałam najpierw zrobić je sama, może uda się dobrać smak tak, żeby i jemu wcisnąć trochę zielonych witaminek?

Szpinak, natka, banan, jabłko, mięta... i szklanka wody mineralnej.



Wygląda bosko - a w smaku? Zaskakująco fajnie - spodziewałam się smaku zieleniny, ale banan trochę dosłodził, jabłko dały fajny kwaskowaty posmak i aromat... Na pewno to będę powtarzać, przynajmniej dopóki zielenina świeża!





Ciekawym skutkiem ubocznym była nagła chęć, żeby coś porobić - do tego stopnia, że postanowiłam wygrzebać włóczki i szydełko... z myślą o prezentach na Gwiazdkę!! Świadomość, że jest dopiero lipiec, wcale mi nie przeszkadzała. Chciało mi się! :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz