Zachwycają mnie, nie mogę się napatrzeć... chciałabym napaść oczy na zapas, bo wiem, że jeszcze parę tygodni i te piękne widoki się skończą. A już na pewno te piękne, świeże smaki.
Zaskakująco przepiękny zestaw kolorów...
Na pierwszy rzut poszły czarne porzeczki - "dostane" z działki, dojrzałe, aromatyczne, będą idealne do ciasta, gdy nadejdą krótkie i zimne dni. Umyć, usunąć gałązki i szypułki (wersja z szypułkami jest dla tych bardziej zawziętych), zasypać cukrem... byle nie za dużo cukru i jak najmniejszy ogień, żeby owoce się nie rozpadły. Trochę podgotować i do wygotowanych słoików. Resztę zostawiam na jutro, jedynie fasolka na kolację. Jak dieta to dieta - trzeba na to ciasto zasłużyć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz