Zaczęłam robić nalewkę z aronii (bo podobno jest taka zdrowa, że po prostu ach!). Zebrałam ją na działce - niby za
wcześnie, ale była tak dojrzała, że sama spadała z krzaków. Powinna być zbierana po pierwszych przymrozkach, więc najpierw umyłam ją i przemroziłam ją w lodówce kilka dni.
2 kg aronii
2 litry spirytusu + 0,5 litra wody
1 kg cukru
kilka dużych łyżek miodu
3 cukry waniliowe
goździki (w przepisie jest 25)
szczypta cynamonu
Po przemrożeniu zalałam owoce spirytusem, na 3 tygodnie. Zlałam spirytus, owoce zasypałam cukrem. Należy co jakiś czas potrząsnąć słoikami, trzymać, aż cukier się rozpuści. Zlałam powstały sok, owoce odcisnęłam pożyczoną od znajomych praską :) Potem zalałam gorącą wodą (tak, żeby przykryła je na równo) i znów odcisnęłam. Owoce wyrzuciłam (z malinowej zostawiłam nie odciśnięte i teraz sobie wyjadam łyżką ze słoika :) Połączyłam wszystko razem - wyszło trochę mało słodkie jak dla mnie, więc dodałam miód, dodałam i przyprawy. Rozlałam do słoików (niestety nie mam odpowiedniego naczynia), upchnęłam w rogu szafki i czekam... co najmniej do lutego. Wtedy to odcedzę, oczywiście spróbuję - jeśli będę doprawiać, to wyedytuję przepis - i znów będę czekać... Myślę, że będzie gotowa najwcześniej w czerwcu. Chlip...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz