środa, 18 stycznia 2012

Dobre uczynki

Ha! Namówiłam cioteczkę i wujaszka na przyjęcie psiaka na dom tymczasowy. Mała szczeniara ze stodoły, bezdomna, jej mama gdzieś się zapodziała... ktoś ją wprawdzie dokarmiał, ale lada chwila pewnie wylądowałaby gdzieś we wsi na łańcuchu, albo pod kołami samochodu. A ciotkostwo mają dobre serca, doświadczenie z psami i pusty dom, bo rok wcześniej stracili swoją ukochaną sunię.  Jednak nie byłam pewna, czy się zgodzą, ale udało się. Mała będzie bezpieczna. Zadzwoniłam do ludzi, którzy maleńką wypatrzyli - przywoźcie do Wawki!

No i taki brudasek trafił w moje ręce - przerażony, szary z brudu. Takie psie biedactwo. Ale gdy spojrzała mi w oczy i nieśmiało pomerdała ogonkiem, wiedziałam, że będzie dobrze. Wiedziałam, że szybko zapadnie swoim nowym opiekunom w serca, i kto wie, może tymczas zmieni się w stały domek?...



Po wizycie u weta i postawieniu na dywan mała z małego przerażonego biedactwa zmieniła się w bardzo śmiałą, radosną dziewczynkę, która błyskawicznie poczuła się jak u siebie. Nawet kąpiel jej nie przestraszyła, mała otrzepała się, przespała trochę pod koszulą swojego nowego pańcia i dalej do zabawy. Mnie sobie kupiła od razu... ;))





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz