W tym roku, po raz pierwszy odkąd mamy psa, udało nam się wyjechać na urlop w środku lata. Zwykle wyjeżdżaliśmy przez albo po sezonie, a tu proszę bardzo: początek sierpnia, a my się byczymy :)) Wszystko dzięki przyjaciołom, którzy nas przygarnęli...
Gdy ruszyliśmy w drogę, pogoda była mało optymistyczna, chociaż malownicza.
Na miejscu przywitani zostaliśmy pięknie :)
Rano jeszcze wszędzie woda...
Za to grzyby rosły... jak po deszczu!
Niektóre wielkie jak dąb :))
Niektóre jadalne, a niektóre piękne :)
Niektóre rosły pojedynczo, inne rodzinnie:
Jak zbieranie kwiatów:
Siła grzyba jest imponująca...
Na szczęście szybko się wypogodziło, więc po spacerze codziennie kąpiel:
Mężczyzna święty nie jest, ale po wodzie chodził ;)
Po kąpieli:
Zasłużony odpoczynek:
Wielu było chętnych do piwa:
A po odpoczynku znów spacer, i tak w kółko.
O dziwo, zbieranie grzybów wciąga:
Wieczorem miewaliśmy różnych gości :)
Na koniec urlopu znów deszcz:
Właściwie burza...
Na szczęście szybko przeszła
Tydzień minął szybko... Ostatni wieczór:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz