sobota, 7 maja 2011

Ciarka

Zawsze wchodząc do szpitala czuję nieprzeparte pragnienie ucieczki. Nawet czysty szpital ma w sobie coś takiego, co unosi się w powietrzu - taki prawie_zapach, prawie_dźwięk, prawie_smak - coś od czego w głowie się kręci, włos się na karku jeży, a na twarz wpełza wyraz zniechęcenia. Koszmar.

A mój biedny ojciec, który normalnie spędza dni na spacerach z psami po świeżym powietrzu teraz dusi się w tych wnętrzach, fizycznie i psychicznie... i trochę denerwujący jest fakt, że trafił do szpitala w środę, a do poniedziałku nic kompletnie się nie dzieje - bo lekarka prowadząca pojawia się i znika, nic konkretnego nie mówi, a badanie holtera zdecydowała się zrobić dopiero za kilka dni. W ten sposób wyniki tegoż holtera będą dopiero we wtorek - to kiedy szanowna pani doktor wymyśli co dalej z ojcem zrobić? i co to będzie?... Wygląda na to, że zamiast kilka dni mój biedny tatuś spędzi w szpitalu znacznie dłużej.
A musi znosić te prawie_zapachy, prawie_smaki... to paskudne "oszczędne" światło od którego bolą go oczy i kręci się w głowie, ten paskudny zapach chorych ludzi wokół, spanie z pięcioma obcymi osobami, konieczność dostosowania się do rytmu szpitalnego - biedny, jest tak nieszczęśliwy, że naprawdę martwię się, że pochoruje się od samego przebywania w tej nieszczęsnej placówce. :((

Ja mogę się starać tylko jakoś mu te dni uprzyjemnić - dostał dobrą herbatę, trochę miodu, owoce, książki... No tak, uwielbia czytać, ale jak, skoro oczy go bolą w tym świetle? mógłby porozwiązywać krzyżówki, ale znów problem ze światłem; lubi gadać i gmerać w sieci, ale do tego potrzebny jest prąd i internet! Mogłabym mu nawet druty pożyczyć, ale - pomijając że na to akurat nie ma ochoty - znów: problem ze światłem. Jedyne, co może, to spacerować - na razie po korytarzu (w tę i z powrotem, w tę i z powrotem...), na szczęście kupiłam mu jakieś trampki, to może uda mu się wykraść do szpitalnego ogrodu...

Nic to, mam nadzieję, że to jednak nie potrwa zbyt długo. Tymczasem zostaje chyba tylko się martwić :((

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz