wtorek, 3 maja 2011

Lubię czasem trochę przesadzić...

Hodowanie roślin nie jest moją mocną stroną nie mam też w domu odpowiedniego miejsca, bo albo ciemno, albo w przeciągu, ale czasem mnie napada nowa nadzieja i podejmuję kolejne próby zazielenienia mieszkania. Najczęściej moją ofiarą padają fiołki alpejskie, a w tym roku doszły jeszcze amarylisy.


Dziwnym zrządzeniem losu fiołki od kilku lat jakoś dzielnie tu rosną (chociaż wiele innych roślin, przyznaję, umarło), a że to jedne z piękniejszych kwiatów "parapetowych", więc cieszą mnie niepomiernie :)




Na razie fiołki rozsadziłam, powsadzałam w ziemię listki z nadzieją, że się rozmnożą, i posadziłam cebule amarylisów, które właśnie dotarły...

Parapet wygląda całkiem obiecująco :)


Bardzo jestem ciekawa, co z tych cebul wyrośnie! Zaczęło się ciekawie, bo okazało się, że zaplanowane doniczki są za małe i cebule zwyczajnie się nie chciały mieścić - wylądowały w osłonkach, dopóki czegoś nie wymyślę...


Żeby kuchni nie było smutno, "posadziłam" też cebulkę, która zaczęła rosnąć sama w lodówce - jej chęć życia mnie oczarowała i postanowiłam dać jej szansę, będzie trochę szczypioru do jajek :))


A teraz... czekamy. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz